Wzięłam ostatnio udział w konkursie,
który polega na uzupełnieniu chmurek w komiksie. (KONKURS TUTAJ)
Tematem tej historyjki był hałasujący
kaloryfer. Zdopingował mnie on do opowiedzenia prawdziwej historii
hałasującego kaloryfera. Dlaczego? O czymś pisać muszę, a wydaje
mi się interesujący fakt, że znalazłam hydraulika posługującego
się nie tylko „francuzem” i młotkiem, ale też szarymi
komórkami .
Jeden kaloryfer u mnie w domu (na końcu
instalacji) od kilku miesięcy stał się bardzo rozmowny. W momencie
włączenia się pieca (czyli najczęściej o czwartej rano),
wydobywały się z niego różne odgłosy. Hydraulik, który do tej
pory wykonywał różne naprawy w moim domu, stukał w niego,
odpowietrzał instalację wielokrotnie, zamontował na nim dodatkową
rurkę służącą do lepszego odpowietrzania. Wszystko bez efektów.
W końcu stwierdził, że kaloryfer jest wadliwy i należy go
wymienić. Zostawiliśmy więc go w spokoju, odłożyliśmy
ewentualną wymianę do zakończenia sezonu grzewczego. Do naszego
gaduły zaczęły nieśmiało dołączać dwa następne grzejniki.
Byłam załamana. Wymiana kaloryferów
w trzech pokojach! Koszmar. I wtedy to koleżanka opowiedziała mi o
hydrauliku, który wlewa do kaloryferów jakieś preparaty. Robi
czary-mary i problemy znikają.
Zaprosiłam, więc majstra-czarodzieja
do domu.
Wlał do instalacji preparat Sentinel X200 (150 zł/litr).
Na razie bulgotania ustąpiły. Wynika z tego, że przyczyną był
osadzający się kamień. Pan Janek opowiadał nam o konieczności
czyszczenia kotła i całej instalacji. Robi to za pomocą środków
chemicznych, nie trzeba demontować kaloryferów, ani pieca. Pierwszy
raz słyszałam o myciu kaloryferów! Będziemy musieli to zrobić w
najbliższym czasie, ponieważ w czasie montażu centralnego
ogrzewania (kilka lat temu) nie wiedzieliśmy o takich preparatach i
kaloryfery były założone bez wyczyszczenia. Zrobimy to pewnie przy
okazji następnego przeglądu kotła. W tej chwili mamy w rurach
Sentinel X200 i niech on sobie tam spokojnie pracuje. Więcej o tych preparatach możecie przeczytać TUTAJ